wtorek, 7 sierpnia 2012

Kaszmir post factum: Nie taki szatan straszny

Powrót z Kaszmiru- "Nieba na Ziemi" do betonowego Delhi, było jak kubeł gorącej wody. Spokojna i chłodna Północ w zderzeniu ze zgiełkiem pustynnej stolicy. Zabierzcie mnie stąd, nie chcę, nie pójdę do pracy. Chcę do lasu.

Najważniejsze dla mnie przemyślenia po tej podróży, to przede wszystkim to, że w nawet ułamku nie sprawdziły się kaszmirskie stereotypy o groźnym regionie i nieprzyjaznych ludziach. Kaszmirczycy są traktowani w Indiach jak potencjalni terroryści, coś na kształt Pakistańczyków czy Saudyjczyków w USA. Zawsze są dwa razy kontrolowani i podejrzani, gdy padną strzały. Trudne życie Kaszmirczyka, który musi udowadniać, że nie jest koniem.

Ani przez chwilę nie poczułam się zagrożona. Spokojni i przyjaźni ludzie, którzy przystawali, aby nas pozdrowić, albo zagaić jak nam się tam podoba. Zero wrogich spojrzeń, kiedy wchodziłyśmy do meczetu. Normalność, której w Delhi ciężko zaznać na ulicach.

Kaszmirskie chlopaki

OK, jeden wyjątek. Na marginesie dodam, że tylko raz nasze żołądki podskoczyły do gardła, gdy mijałyśmy "pakistańskich bojowników", wyposażonych po zęby w ciężką broń. Maczety, wyrzutnie rakiet i karabiny, a na ramionach zapas nabojów by wymordować wioskę. Sceny, jak z "Helikoptera w ogniu" i ich twarze uśmiechające się do nas szyderczo (jeden nawet wycelował w nas i wymownie pogroził. Przerażone pytałyśmy kierowcę, co-co-cośssie ssstało, ale niestety nie znał angielskiego. Po powrocie z raftingu okazało się, że to plan filmowy.

Partyzantka pakistanska...

...kreci film. Prosimy nie przeszkadzac.

Na swojej drodze spotkałyśmy kilku Kaszmirczyków, których ciężko będzie zapomnieć. Od Jawida, który mnie odbił  z radżastańksiego autobusu i pomógł znaleźć dziewczyny, po Sajida, który zupełnie bezinteresownie był naszym przewodnikiem po Srinagarze, czy kierowców rajdowych  o różnych temperamentach i z ciekawymi historiami za pazuchą.

 

Podsumowując, Kaszmir mnie powalił na kolana i wielkie dzięki dla Jarzyny, Małgo i Szopy za podróż w świetnym towarzystwie. Alternatywna wersja zdarzeń pod slumdog-jarz.blogspot.in- polecam! A i jeszcze dodam, że większość zdjęć dzięki uprzejmości srajfona i jego operatorkom, które uchwyciły każdy wart uwagi moment. Klap, klap, klap.


Album z Kaszmiru:  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz