poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Kaszmir III - Galopem przez Gulmarg

Kierowca Jawid, który przywiózł mnie do Srinagar i pomógł znaleźć ekipę, wiedział co robi. Nie podwarzając jego bezinteresowności i dobrych chęci- inwestycja w turystę zawsze popłaca. Dzięki temu, że miałam jego kartę, zamówiliśmy Jawida na wyjazd do Gulmarg- wioski położonej 60 km od Srinagar.
Wyruszyliśmy o 10.00 wraz z belgijską parą. Pierwsza część trasy nie zapowiadała tego, co nas spotka, ale tuż po przekroczeniu Gulmarg krajobraz całkowicie się zmienił- z szaroburych hinduskich ulic na pierwszej klasy park krajobrazowy. Sielanka do granic możliwości. Koniki, kózki i owce wypasające się na stokach małej Szwajcarii. 

Przywitało nas sto kucyków i tuziny ich operatorów. Były dwie opcje- gondola lub przejażdżka kucem na szczyt. Druga propozycja była bezkonkurencyjna, więc po trudnych negocjacjach siedzieliśmy już w siodłach karłowatych koni. Sześć par prowadzonych przez trzech przewodników. Konie nie wyglądały na to, że uradzą trzygodzinną wycieczkę po górskim szlaku, ale były, z różnymi przygodami,bardzo dzielne. Trasa rozpoczęła się od asfaltu, by potem przerodzić się w bardzo strome skaliste zbocza. Kuce nie były wzorem posłuszeństwa, ale trzymały fason. Nasi przewodnicy w klapkach co chwilę poganili koniki kijem albo kopniakiem (przewodnik- sadysta uspokoił się po tym, jak na niego naskoczyliśmy). 

Ciągle przez las, skaliste zbocza, strumyki i cygańskie lepianki kryte strzechą, w których mieszkali pasterze. Po dwóch godzinach dotarliśmy do doliny, gdzie nasze kuce miały chwilę na wypas, a my na rozprostowanie posiniaczonych nóg. Droga powrotna była większym wyzwaniem, szczególnie dla mojego kuca, który był dosyć uparty i co chwilę podgryzał trawę i brodził w strumyku. Wlókł się, a tym razem nikt go już nie popędzał, bo po tym jak wydarłam się na przewodnika by mi konia nie kopał, ten się obraził (przewodnik, nie koń). Jednak po poważnej rozmowie z kucem, dowiózł mnie szczęśliwie, na koniec zostawiając galop ku mojej uciesze, ale nie moich kończyn dolnych. 















Świetna zabawa, choć pozostał też trochę niesmak i uraz z powodu stanu niektórych kucy. Część z nich wyglądała na chore lub przemęczone. Po tym sezonie pielgrzymkowym i najeździe turystów, być może przydałaby się jakaś rekonwalescencja. Biznes musi się jednak kręcić, a Indie to nie jest kraj dla starych ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz