czwartek, 12 lipca 2012

Brzydkie i jeszcze brzydsze słowa

Uczą mnie hindi, choć ostatnio jestem bardzo oporna. Podstawą obeznania się z kulturą obcą jest również poznanie tej ciemniejszej strony mowy ojczystej Hindusów. Poprosiłam wiec kolegów, aby mnie nauczyli przekleństw tych słabszych i mocniejszych (na wszelki wypadek). Motywacji jest mnóstwo, oprócz czystej ciekawości. 

Nie będę się jednak narażać kierowcom czy sprzedawcom, pozostając przy polskich lub angielskich dosadnych wtrętach w razie W. Kiedy próbują mnie oszukać, kiedy wywożą w złe miejsce, kiedy pchają się bez kolejki. Jestem już uzbrojona.



Okazuje się, że w Indiach przeklinanie nie ma takiego przyzwolenia społecznego jak w Polsce. Szczególnie wśród dziewcząt nie jest to akceptowane, bo tu oczywiście wiele się płci brzydkiej wybacza. Dziewczętom nie przechodzi przez myśl niecenzuralne słowo, bo mają być czyste i niewinne. 

Nawet najlżejsze epitety, jak idiota, debil czy kretyn- przetłumaczone na hindi brzmią podobno jak najgorsza obelga. A z poczuciem humoru, jak wiadomo słabo.

Koledzy przyciszonym głosem dyktowali zakazane słowa i błagali bym ich nie używała. Kiedy powtarzałam dla sprawdzenia wymowy, ewidentnie się czerwienili, żałując, że powołują do życia potwora. Za późno. Już znam i przechowuję tę broń masowego rażenia, której nie zawaham się użyć. Jednak za radą kolegów- w obstawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz