niedziela, 15 lipca 2012

Reszty (nie) trzeba

Hinduscy kierowcy, a w szczególności rikszarze wszelkiej maści, do perfekcji opracowali targowanie się i dopięcie swego. Nigdy nie mają reszty, a dokoła nikt nie dopomoże w rozmienieniu stówki.  Drobnych nie ma, nie produkują.


Stąd jeśli umawiam się na czterdzieści rupii, a mam pięśdziesiąt lub sto, to muszę się pogodzić z przymusowym dziesięciorupiowym napiwkiem. Niech ma ciapak ten grosz, ale niech na mnie nie wymusza, nie stawia pod murem! Z jakim animuszem i tupetem chowają te swoje drobniaki pod kiecę, po to by zasłużyć na nawiązkę. Sposób na to jedynie jeden- mieć ze sobą mnóstwo drobnych, ewentualnie anielską cierpliwość i hojną kieszeń. 

I przykład potwierdzający regułę, kiedy umówiłam się na osiemdziesiąt rupii w auto- rikszy. Pan Ciapak z rozbrającym uśmiechem dał mi do zrozumienia, że ze stówki nie wyda. Nie ma, ani pod kiecą, ani w kieszeni. Więc czekał aż sama zabiorę się za rozmienienie stówki po sąsiednich sklepikarzach, albo odpuszczę zostawiając napiwek. Nie odpuściłam i leniwemu kierowcy zasugerowałam dobitnie, że nici z zapłaty, jeśli nie chce mu się ruszyć po resztę. Stop dla rasizmu turystycznego. Nie daję, nie biore. Oddaliłam sie kilka metrów od rikszy i już chcialam zbiec, ale rikszarz pobiegł za mną. Zadziałało i z kieszeni wyjął plik drobniaków. Dwadzieścia rupii się znalazło w kilka chwil, a i jeszcze na koniec rozbrający niepełny uśmiech.

Frustrujące tak płacić podwójnie i jeszcze dopominać się o resztę. Ja wysiadam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz