wtorek, 17 lipca 2012

Pielgrzymi w Delhi

Nie ma dnia, żeby coś nie zaskoczyło. Czy człowiek nie może sobie spokojnie wrócić do domu, bez zbędnych emocji, mijając po drodze szarobure bloki? Nie może. Musi natrafić na coś tak dziwnego, że potem wielki zdziw nie pozwala zapomnieć, zignorować. I potem taki człowiek czeka do powrotu do domu, by sprawdzić w internecie albo następnego dnia pyta miejscowych. Tak też zrobiłam, bo google nie chciał mi odpowiedzieć na pytanie: Skąd na ulicach tyle ciapaków ubranych na pomarańczowo?

Zaczęło się niewinnie od budowy namiotu u mnie na dzielni. Czyżby kolejny ślub, ale w poniedziałek? Może. Tylko, że pod namiotem następnego dnia zamiast stołów zastawionych żarłem- łóżko na kilkadziesiąt osób i dosypiające rodziny z dziećmi- wszyscy pomarańczowi. Obok w wielkich garach klepią swoje dhal, ryż i warzywa- posiłki jak dla niejednego pułku. Okej- może impreza się przedłużyła. Zdarza się.


Jednak idąc do pracy, znów mijałam tuziny pomarańczowych  z dziwnymi instsalacjami na plecach, które z daleka wyglądają jak ołtarze- zamki. Coś się stało. Wpadam do pracy i pytam, czy dalajlama zginął, czy dziś jakieś boże narodzenie czy inne święto. Jednak nie, bo dzień roboczy. Okazało się, że pielgrzymkę mają i tak jak w Polsce pokonują po kilkaset kilometrów do miejsc kultu. A dla zwiększenia poziomu trudności, niosę na plecach wodę z Gangesu, której to nie wolno położyć na gołej ziemi. Więc w trakcie odpoczynku, pilnują, aby była ustawiona na specjalnych kołkach, lub podwieszona. Woda jest trzymana w specjalnych zamykanych baniakach, co by nie wyparowała i płynie sobie wirtualnie po całych Indiach, od świątyni do świątyni. Jak wiadomo woda z rzeki jest święta, więc szczególnie dla tych, któzy nie mogą sobie pozwolić na pielgrzymkę, jest bardzo pożądana. Taka nasza woda z Krynicy, tylko, że brudna. Co do traktowania pielgrzymów mają takie same tradycje jak w Polsce. Również przyjmuje się ich, ugaszcza posiłkiem, pozdrawia. 


Głośna radosna muzyka z regularnym bitem i piskliwym solo. Słońce popołudniu jeszcze ostro żarzy, miejski pył i zamęt, a oni dzielnie idą, pooblepiani swastykami. To Częstochowa w wersji dla zaawansowanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz