Nie ma dnia, żeby coś nie zaskoczyło. Czy
człowiek nie może sobie spokojnie wrócić do domu, bez zbędnych emocji, mijając
po drodze szarobure bloki? Nie może. Musi natrafić na coś tak dziwnego, że
potem wielki zdziw nie pozwala zapomnieć, zignorować. I potem taki człowiek
czeka do powrotu do domu, by sprawdzić w internecie albo następnego dnia pyta
miejscowych. Tak też zrobiłam, bo google nie chciał mi odpowiedzieć na pytanie:
Skąd na ulicach tyle ciapaków ubranych na pomarańczowo?
Zaczęło się niewinnie od budowy namiotu u
mnie na dzielni. Czyżby kolejny ślub, ale w poniedziałek? Może. Tylko, że pod
namiotem następnego dnia zamiast stołów zastawionych żarłem- łóżko na
kilkadziesiąt osób i dosypiające rodziny z dziećmi- wszyscy pomarańczowi. Obok
w wielkich garach klepią swoje dhal, ryż i warzywa- posiłki jak dla niejednego
pułku. Okej- może impreza się przedłużyła. Zdarza się.
Jednak idąc do pracy, znów mijałam tuziny
pomarańczowych z dziwnymi instsalacjami
na plecach, które z daleka wyglądają jak ołtarze- zamki. Coś się stało. Wpadam
do pracy i pytam, czy dalajlama zginął, czy dziś jakieś boże narodzenie czy
inne święto. Jednak nie, bo dzień roboczy. Okazało się, że pielgrzymkę mają i
tak jak w Polsce pokonują po kilkaset kilometrów do miejsc kultu. A dla
zwiększenia poziomu trudności, niosę na plecach wodę z Gangesu, której to nie
wolno położyć na gołej ziemi. Więc w trakcie odpoczynku, pilnują, aby była
ustawiona na specjalnych kołkach, lub podwieszona. Woda jest trzymana w
specjalnych zamykanych baniakach, co by nie wyparowała i płynie sobie
wirtualnie po całych Indiach, od świątyni do świątyni. Jak wiadomo woda z rzeki
jest święta, więc szczególnie dla tych, któzy nie mogą sobie pozwolić na
pielgrzymkę, jest bardzo pożądana. Taka nasza woda z Krynicy, tylko, że brudna.
Co do traktowania pielgrzymów mają takie same tradycje jak w Polsce. Również
przyjmuje się ich, ugaszcza posiłkiem, pozdrawia.
Głośna radosna muzyka z regularnym bitem
i piskliwym solo. Słońce popołudniu jeszcze ostro żarzy, miejski pył i zamęt, a
oni dzielnie idą, pooblepiani swastykami. To Częstochowa w wersji dla
zaawansowanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz