Najlepsze tkaniny produkowane są w
Kaszmirze na północy Indii. Tam jest najwięcej dzianinowych fabryk, skąd
głównie eksportuje się ubrania na Zachód. A jak wiadomo Indie to potęga
tekstylna, mająca nawet odpowiednie ministerstwo zajmujące się tą dziedziną.
Widziałam! Sukienki, dywany, obrusy, żorżetki, wszystko mają , ale jak się
okazuje wszystko, oprócz beretów.
Kolega z pracy długo myślał, jaki by tu
sprawić prezent swojej przyszłej żonie i wpadł na pomysł czapki, której nie
potrafił opisać. Jako jedyna dziewczyna w naszym pokoju musiałam rozpracować o
jaki typ czapy chodzi. Beret.
Narzeczona owego kolegi od zawsze marzyła
o paryskim berecie. Jednak w Indiach deficyt. Nie ma. Szukała po H&Mach,
ale albo się minęła, albo nie było. Nieważne. Wobec tego trzy miesiące temu z
Aditya (tak ma na imię on) podjęliśmy decyzję o imporcie tego deficytowego
dobra. Misja specjalna- import z Polski,
czyli światowego potentata moherowego.
I tu w kolorach i fasonach można się
zagubić, bo na allegro, mimo początków lata, wyskakuje tysiąc produktów
beretopodobnych. Na każdy sezon. Od beretów dziecięcych z pomponikiem i
Puchatkiem, po nastroszone grubą nicią szyte zmechacone z targetem nieco
starszym. Trzeba było wybrać coś pomiędzy, dla gorącej dwudziestki. Po dwóch
tygodniach kolega zdecydował się na lekką wełnianą lawendę. Idealna na hinduską
zimę.
I tu wykorzystałam posłańca- kolażankę
Magdę, która poświadczyła usługi pocztowe, bez cła i psów na lotnisku. Beret
dotarł do Delhi, do rąk własnych klientki wczoraj. Zadowolona z beretu.
Ciekawy cykl produktu. Wełna z pewnością
importowana z Indii, wydziergana w Chinach i eksportowana do Polski, by stamtą
wrócić do rąk pierowtnych- delhijskiej niczego nieświadomej dziewczyny.
Widzę na horyzoncie niszę i szukam
chętnych na rozkręcenie beretowego importu z Polski do Indii. Prowizję
odpuszczam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz