Święto Pracy obchodzi się tu codziennie,
jak sama nazwa wskazuje- pracując. O majowym długim weekendzie nawet nie ma co
marzyć. Mój pierwszy dzień wolny ustawowy przewidziany jest na sierpień. W górę
ręce, podbić kartę, towarzysze! Marszem majowym do pracy!
Pierwszy przystanek na porannej drodze-
stacja metra. Każda kolejna kontrola osobista utwierdza patrol z mojej stacji
metra, że jednak nie jestem terrorystką i nie wysuwam żadnych żądań, oprócz
niższej temperatury. Jednak, co jakiś czas dla przerwania rutyny żołnierze
prześwietlając moją torebkę, znajdują coś ciekawego i każą pokazać, aparat,
wodę w butelce czy netbooka. Tak, to tylko atrapy dla zmylenia wroga. Skoro co
drugą stację słychać komunikat o tym, by uważać na takie przedmioty, jak
termos, tranzystor i reklamówka, a edukujące plakaty przypominają o
niebezpieczeństwie, to rzeczywiście coś czyha za rogiem.
Zdarza się, że kontrole są pomocne, jak
dzisiaj, kiedy ciężarna pani żołnierz zauważyła przy kontroli osobistej, że mam
rozpięty rozporek "Zip, ma'am". Kontrola przyzwoitości z mojej strony
nie zakończona sukcesem, ale dziękuję!
Ukryta terrorystka |
Tak więc kolejny dzień idąc do pracy,
czuję się jak w stanie wojennym, gdzie wszystkie strategiczne punkty zajęli
mundurowi. A ja po cichu na palcach w stronę firmy, gdzie po weekendzie czeka
mnie niemała niespodzianka. Boisko, przez które skracałam sobie drogę do pracy,
zostało w kilka dni zamurowane. Trzy metry- nie przeskoczę. Tempo z jakim
zabrali się za roboty budowlane pobiło wszelkie rekordy. Cegły palą się w rękach kilkunastu młodych chłopców,
którzy z dużą wątpliwością są pełnoletni. Po eksmisji bezdomnych spod wiaduktu
metra, boisko wieje pustką i czyżby szykowało grunty na kolejną galerię czy
hotel? Może do końca swojego pobytu się dowiem- z takim tempem- do czerwca
powinni tynkować.
Nie lubie poniedzialkow, wtorkow i srod |
Jest już po wyborach lokalnych, więc nie
muszą się aż tak spinać. Dwa tygodnie temu wszystkie osiedla malowali na kolory
pierwotne a trawę na zielono, walcowano ulice i wywożono śmieci. Autobusami
wypełnionymi rozentuzjazmowanym tłumem skandowano hasła wyborcze, wieszcząc kto
wygra. Rekordem robót drogowych w tym czasie było położenie asfaltu na drodze
do mojej pracy. Odcinek stumetrowy został odświeżony w ciągu kilku godzin przez
dwóch majstrów. O 9.00 potykałam się jeszcze o nierówną nawierzchnię, a
wracając do domu oczy cieszył czarny, rozgrzany asfalt. Można? Można! Zamiast
chińskich kontrahentów budowlanych, Polacy powinni pomyśleć o zatrudnieniu
tutejszych- hinduska fantazja bije na głowę słowiańską i chińską razem wzięte.
Z okazji majowego weekendu, składam
wszystkim szczere wyrazy zazdrości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz