niedziela, 1 kwietnia 2012

Nightlife z Sobieskim i przywileje bycia Obcym

Leniwy weekend w Delhi, po nieprzespanym ostatnim weekendzie i dosyć ciężkim tygodniu.

Upał gorąco odradza jakiekolwiek większe przeciążenia, więc w sobotę ruszam do jednego z najbardziej cywilizowanych gett Delhi- City Walk Mall. Oaza zachodniej komercji, miejsce spotkań klasy plus- średniej, oraz cudzoziemców zatrzęsienie. Palmy, fontanny, kokosy. Zagłębie próżności i hinduska kontrkultura, w którą wdziera się co jakiś czas wyrzut sumienia potęgi hinduskiej- brudne wychudzone dzieci, które odgania się jak namolne muchy.

Tu też znajduje się sporo klubów, restauracji i innych dóbr nocnego życia. Ceny odstraszają mnie na wejściu, ale Biali nie muszą martwić się o swoje portfele. Gościnność, a właściwie wyrachowanie gospodarzy klubów, pozwala cudzoziemcom na nieograniczone korzystanie z baru, a często nawet z szerszej karty menu. Napoją, nakarmią, a tam gdzie Biali, tam grubsze towarzystwo hinduskie.
Miska ryżu dla każdego stażysty! (Jackie- Tajwan, Gustavo- Brazylia oraz ziomek Damian)
Nepalska restauracja o enigmatycznej nazwie- YETI.

Średnia cena za wejście do klubu dla Hindusa- 1000 rs (60zł), nieosiągalna dla zdecydowanej większości. Drinki w cenach mocno europejskich. I tu miła niespodzianka. Barmani przechylają polski produkt narodowy- wódka Sobieski! Kampania reklamowa Jana to strzał w dziesiątkę. Bruce jesteś wszechmogący! Doczytałam, że zalewanie rynku indyjskiego polską wódką następuje już od roku i to z jakim sukcesem. Sobieski wygryzł Smirnoffa i Bacardi! (więcej o tym sukcesie tutaj). Duma narodowa rozpiera!

Sobieski, feels like home!


Kluby w Delhi są prawie całkowicie wyssane z hinduskich nawiązań. Można się poczuć jak w jakimkolwiek bezimiennym miejscu w Polsce, Niemczech, gdziekolwiek. Sterylnie i poprawnie. Szczególnie każdej soboty cztery czołowe delhijskie kluby walczą o zagraniczną klientelę, prosząc o wcześniejsze zapisanie się na listę gości. Więc my, biedni stażyści na hinduskiej pensji, wchodzimy z pompą bez kolejki i potulnie dajemy się zakolczykować kolorowymi bransoletkami. Jeść, pić i po prostu być! Być wizytówką szanującego się klubu, do którego się chodzi, w którym można zobaczyć i pobyć z Białym, Żółtym czy Czarnym z Brazylii, Ukrainy czy Wietnamu. Doglądani przez tubylców, jak zwierzęta w zoo, pasiemy się!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz