Kilka wątków, które pominęłam z racji
zmęczenia materiału. Dokładnie cztery, a do nich materiał dowodowy.
Po pierwsze- krowi apartament. Wjeżdżając
do McLeod, dokładnie na przeciwko dworca autobusowego znajduje się opuszczony
kilkupiętrowy budynek, który wygląda jak do rozbiórki. W Indiach takich
straszydeł mnóstwo, ale ten jest szczególny ponieważ został użyty przez
mieszkańców, tudzież same krowie lokatorki jako obora. Pod walącymi się
kolumnami na parterze urzęduje kilkanaście krasul, patrząc z politowaniem na
turystów. Własność przez zasiedzenie.
Po drugie- Michael Jackson żyje i ma się
dobrze. Jego reinkarnację mieliśmy okazję zobaczyć na drodze do wodospadu.
Przeszedł na hinduizm i zaczepia turystów, oferując swoje usługi
czarodziejskie- czytanie przyszłości z ręki, wypędzanie demonów itp. Jak zwykle
w otoczeniu dzieci i ze zdradzającą go śnieżnobiałą skórą. A serio- to kolejny
oszust uważający się za "świętego na ziemi" i wybrańca, przebierając
się w skąpe ciuchy i prowadząc koczowniczy tryb życia. Ten jednak zaimponował
mi wybiałkowaną skórą.
Po trzecie- Ruscy mają również swoją bazę
u Dalajlamy i straszą cyrylicą w miejscach publicznych. Nie zjedzą ryżu czy
ziemniaków- mają swój fast food narodowy- szkoda, że nie miałam okazję
sprawdzić. Czekałam, ale było zamknięte.
I po czwarte- toaletowa zagadka
przestrzenna. Takie genialne zagospodarowanie przestrzeni widziałam tylko w
internecie. Tym razem na żywo z zajazdu w Pandżabie. W miejscu o nazwie Hotel
Sunrise, choć pokojów nie mieli. Sedes postawiony w poprzek, nie pozostawiający
obywatelowi złudzeń- nie usiądziesz. Być może chodzi o utrzymanie obywateli w
dobrej kondycji fizycznej, bo mnie małyszomania kosztowała trochę, aby muszlowe
ucho nie wciągnęło. Polecam w domach i zajazdach.
Tyle na żywo z McLeod.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz